Dieter Hecking ma wyciszyć Gladbach

Dieter Hecking powinien dać Borussii Moenchengladbach to, co Carlo Ancelotti daje Bayernowi po Pepie Guardioli. Spokój. Stabilizację. U niego prawy obrońca znów będzie grał na prawej obronie. Defensywa będzie stabilna. Napastnicy będą odpowiadali za strzelanie goli. I nie będą fałszywi, a ze wszech miar klasyczni. Ten spokój to może być najlepsze, co Gladbach może na wiosnę spotkać.

Dieter Hecking to nie jest trenerska postać z dzisiejszej epoki. Nie błyszczy cytatami. Nie stwarza wokół siebie aury wizjonera czy proroka. Nikt nie dyskutuje na temat jego "filozofii" gry. Fotografowie nie celują obiektywami w jego kolorowe sweterki. Nie ma też kultowej czapki z daszkiem. Maradona, gdyby go spotkał, pomyliłby go pewnie z porządkowym. Hecking, choć jest najbardziej doświadczonym w Bundeslidze trenerem, który aktualnie w niej pracuje, to postać z cienia. Tak, jak dawniej, gdy piłka nożna była przede wszystkim grą piłkarzy, a trenera uznawano za jedną z najmniej ważnych osób w klubie. Hecking jest nijaki. I niczego nikomu nie zawdzięcza. Nie stworzył go żaden dyrektor sportowy. Krok po kroku wykuwał sobie swoją drogę w Bundeslidze. Od utrzymywania najsłabszych klubów, od podnoszenia średniaków, przez sukcesy w Wolfsburgu, dostał się do Borussii Moenchengladbach. Choć to wybór, który nie wzbudził zachwytów, może być dla Źrebaków trafiony.

Z pozoru, wybór Maksa Eberla jest mało logiczny. Andrego Schuberta, trenera, który ustawienie zmieniał kilkakrotnie w trakcie meczu, płynnie przestawiał systemy, zaskakiwał taktyką, zastąpił Heckingiem, grającym żelaznym 4-2-3-1. Nic dziwnego, że Hecking ma na pieńku z taktycznymi maniakami w Niemczech, którzy uznawali jego Wolfsburg za najnudniejszą taktycznie drużyną w lidze, w której nic się nie dzieje, nic się nie zmienia, wszyscy grają zawsze na tych samych pozycjach, wypełniają te same, standardowe role. Hecking odgryzał się i szydził z serwisów na temat taktyki, które doszukują się w piłce nożnej więcej celowości niż sami trenerzy byliby sobie w stanie wyobrazić. Borussia poszła ze skrajności w skrajność.

Ale dla tego klubu to może być dobra odtrutka. Borussia przeżywa szalone lata. Gdy miała swój dzień, potrafiła grać futbol zachwycający, być może najlepszy w Niemczech. Jednak później przychodził mecz wyjazdowy i była tak bezradna, że oczy bolały. Potrafiła rozjeżdżać Bayern Monachium, ale też przegrywać mecz za meczem. Kibic Gladbach znajdował się w notorycznym stanie przedzawałowym. Mniej Lucien Favre, ale Schubert notorycznie mieszał składem i ustawieniami, przez co sami zawodnicy stawali się coraz bardziej zagubieni. Hecking powinien dać Borussii to, co Carlo Ancelotti daje Bayernowi po Pepie Guardioli. Spokój. Stabilizację. U niego prawy obrońca znów będzie grał na prawej obronie. Defensywa będzie stabilna. Napastnicy będą odpowiadali za strzelanie goli. I nie będą fałszywi, a ze wszech miar klasyczni. Ten spokój to może być najlepsze, co Gladbach może na wiosnę spotkać.

Zwłaszcza że w jednym Hecking jest ponoć bardzo dobry. Piłkarze zwykle go lubią. W przeciwieństwie do taktycznych maniaków pokroju Guardioli, Tuchela, Nagelsmanna, jest ponoć silny w kontaktach międzyludzkich. Schuberta zawodnicy mieli już dość dawno temu. Hecking mówi, że nie chce być celebrytą i woli "siedzieć w spokoju w barze, pić piwo, jeść kiełbasę jak normalny człowiek". Kontakty z szatnią ułatwiają mu ponoć dzieci. Ma ich piątkę. Najstarsze ma 28 lat, najmłodsze 13. Twierdzi, że dzięki temu nie jest oderwany od rzeczywistości i dobrze rozumie dzisiejsze pokolenie oraz jego problemy. Wie, co to Twitter i Instagram, a nawet Snapchat. Podkreśla, że to pomaga w pracy.

Co jednocześnie ważne, Hecking to nie jest taktyczny abnegat w stylu Franciszka Smudy czy Harry'ego Redknappa, a raczej trener, który nie chce przeceniać swojej roli i robić z siebie ważniejszego niż jest. Można mieć pewność, że pod jego wodzą Borussia zacznie lepiej bronić, będzie przeżywać mniej turbulencji. Pewnie będzie nudniej, ale raczej nie gorzej. Mimo swoich braków w autoprezentacji, mimo bycia ze wszech miar niemodnym, Hecking przebił się w okolice szczytu niemieckiej piłki dzięki temu, że w każdym klubie bronią go wyniki.

 

Michał Trela - onet.pl